Nooo ponad 2000 wejść! Jestem mile zaskoczona taką aktywnością! Bardzo wszystkim dziękuję i w ramach tego umieszczam chyba najdłuższy do tej pory rozdział, dodatkowo pojawiła się odrobina walki. Jednak średnio wychodzi mi ich opisywanie więc wybaczcie... Zapraszam wszystkich do lektury, przepraszam z góry za błędy i proszę o komentarze, obojętnie czy pozytywne czy negatywne, przyjmę na klatę wszystko:D
---------------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia:
- Gdzie ja jestem? – spytała zaspana Alice, podnosząc się
lekko na łóżku i rozglądając się wokół siebie z niepokojem.
- W swoim pokoju – usłyszała znajomy głos.
- Yuki? – Spojrzała zaskoczona na leżącego u jej nóg
leoparda. – Co się stało i jak się tu znalazłam? – dodała zdezorientowana.
- Po operacjach w szpitalu trochę się przeforsowałaś i
straciłaś przytomność – odparł spokojnie.
- A ja cię tutaj przyniosłem – dopowiedział wchodzący do jej
pokoju Kakashi. Na swoich rękach trzymał zrobione przed chwilą śniadanie.
- Co?! – Podniosła głos zaskoczona.
- Tsunade-sama zdecydowała, że lepiej będzie jak odpoczniesz
u siebie – dodał z uśmiechem kładąc posiłek na stoliczku obok łóżka.
- I akurat ty musiałeś to zrobić – burknęła pod nosem.
- Jesteśmy w końcu sąsiadami. – Obdarzył dziewczynę szerokim
uśmiechem.
- Niestety – powiedziała do siebie z lekką irytacją. – No
nie pozostaje mi nic innego jak podziękować – dodała niechętnie odwracając
wzrok.
- Ależ nie ma za co – odparł radośnie.
- Dzięki za śniadanie, nie trzeba było. – Spojrzała z lekkim
strachem na nie do końca estetycznie wyglądające danie.
- Nie wyszło mi tak jak chciałem, ale myślę, że da się
zjeść. – Złapał się za głowę w zakłopotaniu.
- Widać, że mieszkasz sam i przeważnie jesz na mieście –
stwierdziła spoglądając żartobliwie w jego stronę.
- Racja – zmieszał się mężczyzna.
- Oj odpuść mu, starał się – wtrącił zwierzak karcąco.
- Żartuje żartuje, spróbuję tego „cuda” – powiedziała z
lekkim uśmiechem, sięgając po jedzenie. Po spróbowaniu lekko się skrzywiła, ale
starała się stłumić swoją reakcję.
- Dobre – wydukała z trudem.
- To się cieszę, odpoczywaj, a ja już pójdę do siebie.
Hokage niedługo przyjdzie cię odwiedzić – powiadomił wesoło i zniknął w
drzwiach.
- O boże – wycedziła ledwo przełykając kęs posiłku.
- Aż tak źle? – spytał leopard tłumiąc śmiech.
- Nie pytaj… - rzuciła krótko spoglądając wrogo.
- Dobrze dobrze, widzę, że już dobrze się czujesz więc
pójdziemy na miasto coś zjeść – powiedział przyglądając się czerwonowłosej.
- O tak! – Uradowała się niezmiernie po kiepskim początku
dnia i ruszyła w stronę łazienki by wziąć prysznic.
- Co za kobieta… - pokręcił łbem ze zrezygnowaniem. Nie
minęło 30 minut, a dziewczyna była gotowa.
- Cholera, zapomniałam, że muszę czekać na Tsunade, matko co
za utrapienie… - jęczała niezadowolona. Nie musieli długo czekać, jak drzwi do
mieszkania otwarły się z hukiem.
- Alice! – weszła wściekła blondynka. – Wiedziałam, że nie
będziesz już odpoczywać! – wrzasnęła widząc czerwonooką przed sobą.
- Dobrze się czuję więc mogę chodzić – powiedziała
zaskoczona.
- Nie powinnaś od razu wstawać, pewnie już się gdzieś
wybierasz?! – spytała z ciekawością mierząc dziewczynę wzrokiem.
- Yyy… - zająknęła się widząc niezadowoloną kobietę. - Nie
przesadzaj. Wiesz jak szybko się regeneruję, więc nie powinno cie to dziwić –
powiedziała już z powagą.
- I tak moje gadanie na nic się nie zda. – Uśmiechnęła się
nieznacznie.
- Racja – rzuciła wesoło rubinowooka. – A co cię w ogóle do
mnie sprowadza, bo wiem, że nie przyszłaś tylko po to by zobaczyć jak się
czuję? – zapytała z zainteresowanym wzrokiem.
- Usiądźmy – zaczęła. – Przede wszystkim chciałam ci
podziękować za uratowanie chłopaków – kontynuowała z niepokojem spoglądając
przed siebie.
- Nie ma za co, przecież to mój obowiązek – odparła z lekkim
zdziwieniem.
- Nie jesteś oficjalnie shinobi Konohy, więc nie musiałaś
tego robić – stwierdziła z powagą.
- Przestań, za młodzi byli by tak bezmyślnie umierać –
odpowiedziała patrząc na zmartwioną kobietę.
- Czuję, że to nie był przypadek – dodała cicho.
- Też tak myślę, dzisiaj to sprawdzę. Jednak najpierw muszę
udać się do waszego laboratorium – poinformowała zdecydowanie. – Nie będzie już
drugiej takiej sytuacji
- Odnośnie samej operacji – rozpoczęła niepewnie. – Chyba
trochę przesadziłaś, – Piąta spojrzała w stronę Alice.
- Co masz na myśli? – spytała zdziwiona.
- Użyłaś tej techniki – dodała wpatrując się w czerwone
tęczówki.
- Nie miałam wyjścia – oznajmiła z uśmiechem.
- Słyszałam, że pojawiła się pieczęć
- Ah te dziewuchy… - zwróciła wzrok na podłogę.
- Nie powinnaś – nie dawała za wygraną.
- Gdybym tego nie zrobiła dzieciaki by zmarły, dobrze wiesz.
Poza tym nic takiego się nie stało – odparła próbując się usprawiedliwić.
- Ale straciłaś przytomność – kontynuowała.
- Kilkanaście lat już jej nie używałam, to normalne.
Zapomniałam jak to już jest. – Drapała się zmieszana po głowie.
- Dobra dobra, ja swoje wiem. Gdybyś jeszcze więcej mocy w
to włożyła to wiesz jakby to się skończyło – powiedziała stanowczo.
- Oh Tsunade, nie pouczaj mnie. Zrobiłam to co uważałam za
słuszne – przewróciła oczami ze zrezygnowaniem, widząc wyraz twarzy Piątą.
- Wiem, ale uważaj następnym razem. – Blondwłosa uśmiechnęła
się delikatnie w stronę rozmówcy.
- Dobrze dobrze, mamo – rzuciła z radosnym wyrazem twarzy.
- To chyba ja powinnam powiedzieć – odparła śmiejąc się.
- No w sumie racja – przytaknęła wesoło Alice. – Dobra, nie
ma czasu do stracenia. Dziś tylko wstąpię do laboratorium i polecę sprawdzić
pole treningowe – oznajmiła wstając z kanapy.
- Nie ma problemu, tylko uważaj na siebie. Nie wiadomo co
tam zobaczysz – dodała z troską.
- Poradzę sobie – odparła zarzucając na siebie swój
charakterystyczny biały płaszcz z kapturem. Yuki widząc wychodzącą Alice,
podążył za nią. Piąta skierowała się w stronę budynku administracyjnego, zaś
czerwonowłosa i leopard w stronę szpitala. Po krótkiej wędrówce dotarli na
miejsce, na korytarzu złapali Sakurę.
- Witaj Sensei, już dobrze się pani czuje? – spytała z
lekkim zaskoczeniem widząc przed sobą kobietę w pełni sił.
- Oczywiście – rzuciła z delikatnym uśmiechem. – Masz chwilę
by pójść ze mną do laboratorium? – spytała spoglądając na zielonooką.
- Jasne – przytaknęła.
- To chodźmy – dodała. W gabinecie Alice wyciągnęła z szafki
większą strzykawkę, nałożyła na nią odpowiednią igłę i wprowadziła sobie w
przedramię.
- Co pani robi? – spytała ze strachem różowowłosa.
- Spokojnie – uspokoiła ją wciągając do strzykawki sporą
ilość krwi. Po całkowitym napełnieniu, wyciągnęła igłę i odpowiednio
zabezpieczyła próbkę umieszczając ją w lodówce.
- Słuchaj – zaczęła, kierując wzrok na zszokowaną Sakurę.
- Pobrałam swoją krew byście mogli na
jej podstawie wyizolować odpowiednie komórki i geny, by sytuacja z wczoraj się
nie powtórzyła. Myślę, że tyle w zupełności wam wystarczy. Ja jestem
uodporniona na wszystkie istniejące patogeny, żadna trucizna nie zadziała na
mnie. Wiem też, że praca nad tą krwią może trochę potrwać, ale jeśli już będzie
gotowe wszystko i nie będzie już innego wyjścia, to zawsze ostatecznie możecie
podać to antidotum. Pamiętaj jednak, że to ostateczność, komórki mojego układu
odpornościowego mogą być zbyt agresywne i podane komuś w nadmiarze mogą
zadziałać przeciwnie. Rozumiesz? – spytała poważnie.
- Hai! – przytaknęła ze zrozumieniem.
- Świetnie, mam nadzieję, że to się nie rozniesie jak
plotka? – zapytała znacząco.
- Proszę się tego nie obawiać – odparła stanowczo.
- W porządku, liczę na was. Tymczasem idę sprawdzić te
felerne pole treningowe – rzuciła wychodząc z gabinetu. Po niedługim czasie
dotarła wraz ze swoim zwierzęcym towarzyszem na miejsce.
- Mam nadzieję, że mi pomożesz w poszukiwaniu jakiś poszlak?
– spytała spoglądając w stronę leoparda.
- Jasne – odparł i rozpoczął przeszukiwać teren. Po
kilkunastu minutach Alice znalazła wśród trawy martwego węża. Obejrzała go z
każdej strony i spostrzegła na jego ogonie ledwo widoczną pieczęć.
- Tak jak myślałam – powiedziała wściekła.
- Znalazłaś coś? – spytał Yuki widząc stan towarzyszki.
- Tak, zaraz będziemy mieli niemiłe spotkanie z osobą
odpowiedzialną za to zamieszanie. Oddal się stąd do wioski, niedługo wrócę –
syknęła spoglądając w stronę lasu. Zwierzę posłusznie pobiegło w wyznaczoną
stronę. Kobieta wyczuła już dużo wcześniej czyjąś obecność.
- No no no, myślałem, że jednak mnie nie wykryjesz –
usłyszała znajomy głos dochodzący z gęstwiny drzew.
- Jak mogłabym nie wyczuć takiego gada – rzuciła gniewnie.
- Więc jednak mam okazję osobiście spotkać „sławny” Krwawy
Diament – powiedziała z satysfakcją postać w czarnym płaszczu.
- Zamknij się Kabuto, już od bardzo wielu lat ten przydomek
do mnie nie pasuje. Przez ten czas nie wydarzyło się nic, przez co ktoś mógłby
użyć tych słów w stosunku do mnie – powiedziała wzburzona.
- Skoro tak mówisz, niech będzie Alice. – Mężczyzna zdjął
swój kaptur i spoglądał zuchwale w stronę kobiety.
- Jakim prawem zakłócasz spokój w wiosce? – zadała pytanie w
złości.
- Ah więc już jakiś shinobi natknął się na moje zwierzątko?
– spytał z dumą w głosie.
- Owszem, jednak są cali i zdrowi. Nie postarałeś się –
dodała lekceważąco.
- Mogłem się tego domyślić, że gdy będziesz w wiosce to nic
nie grozi jej mieszkańcom – kontynuował ironicznie.
- Masz rację, na pewno z twojej ręki nikt tutaj nie umrze –
oznajmiła opryskliwie.
- Nie bądź taka pewna Alice – stwierdził zuchwale.
- Lepiej nie zaczynaj ze mną Kabuto – powiedziała w złości.
Nagle na niebie zaczęły zbierać się ciemnie chmury.
- No proszę – spojrzał w górę mężczyzna. – Na własne oczy
mogę zobaczyć efekty gniewu wspaniałej Alice! – podniósł głos z zadowoleniem.
- Słuchaj dupku, nie dam tknąć nikogo w wiosce, ani tobie,
ani Madarze, rozumiesz pionku? – uniosła się kobieta, a nad jej głową
rozszalała się burza.
- Spokojnie, nie musisz się od razu tak wściekać. Chciałem
tylko sprawdzić twoje umiejętności – dodał z szyderczym uśmieszkiem.
- Lepiej żebyś ich nie poznał, jesteś zwykłym psycholem,
który robi jakieś chore eksperymenty i igra sobie z prawami natury – rzuciła z
pogardą.
- Chyba nie mówisz tylko o mnie, już nie pamiętasz o swoich
technikach i umiejętnościach, albo o tym co było kiedyś? – zapytał śmiało.
Nagle przed nim pojawiła się czerwonowłosa, złapała go za szyję w mocnym
uścisku i podniosła nad ziemię.
- Naprawdę chcesz poznać mój gniew, chcesz zobaczyć co naprawdę
potrafię? – zapytała z wyższością, patrząc na niego z odrazą.
- Widzę, że perfekcyjne opanowanie wiatru pozwala ci
przemieszczać się niezauważenie z niebywałą prędkością – wycedził ostatkami
sił. Pomimo bólu nie opuszczał go szyderczy uśmiech. Nagle jego postać znikła w
chmurze i pojawił się z dala od dziewczyny.
- Myślisz, że opanowałam jedynie wiatr? – zaśmiała się
cynicznie idąc wolnym krokiem w jego stronę. Przed mężczyzną zaczęły z gęstych
i ciemnych chmur na niebie uderzać pioruny, jeden za drugim.
- Domyślam się, że kontrola pogody jest wynikiem trzech natur,
nie doceniasz mnie chyba Alice. – Rzucił się w tym momencie na dziewczynę
próbując ją zaatakować, jednak bezskutecznie używał taijutsu, bo robiła unik za
unikiem. Po chwili przemieściła się na odpowiednią odległość, wyciągnęła
zwinnym ruchem jeden ze zwoi. Przygryzła lekko palec i przyłożyła go do
pieczęci, w jednej chwili w jej dłoniach ukazały się dwa sztylety.
- Masz szczęście chłopczyku, nie każdy ma zaszczyt zobaczyć
moją broń – powiedziała z powagą i skierowała się w stronę przeciwnika,
wyprowadzając atak za atakiem. Kabuto z ledwością się bronił, nagle wypuścił
spod swojego płaszcza wiązkę fioletowego dymu.
- Naprawdę myślisz, że twoje trucizny na mnie podziałają? –
Zaczęła się głośno śmiać, nie przerywając walki. – Jestem odporna na wszystkie –
syknęła i trafiła oponenta w lewą rękę, z której momentalnie trysnęła krew. Szarowłosy
odskoczył na bezpieczną odległość by uleczyć szybko głęboką ranę.
- Nie doceniałem cię – rzucił z irytacją spoglądając na
kobietę, ta jednak uśmiechnęła się lekceważąco na te słowa. Spojrzała w czarne chmury
i wyciągnęła w górę ręce. Po chwili słychać było potężne grzmoty rozchodzące
się po niebie.
- Teraz się trochę z tobą pobawię, dawno nie miałam rozrywki
– rzuciła prześmiewczo. Mężczyzna lekko się zmieszał słysząc drwiący ton rywalki.
Po chwili z chmur w kierunku niego skierowały się liczne pioruny kuliste,
pędzące zawrotną prędkością. Kabuto ledwo ich unikał, jednak kilka z nich nie
zdołał. Zachwiał się nieznacznie, jednak nie dał za wygraną. Skierował mnóstwo
węży w kierunku swojej przeciwniczki, ta jednak kilkoma ruchami odcięła im łby.
- Dobrze wiesz, że nie masz ze mną szans, to po co tutaj
jeszcze jesteś? – zapytała z lekką irytację, a sztylety w jej dłoniach pokryły
wiązki błyskawic.
- To już pozostawię dla siebie – odparł tajemniczo.
- Jeśli myślisz, że pokaże takiemu pionkowi swoje prawdziwe
umiejętności to się grubo mylisz. Nie masz pojęcia co potrafię i nie dostąpisz
tego zaszczytu – powiedziała z niezwykłą powagą. Powolnym krokiem ruszyła w
jego stronę, by po chwili znaleźć się tuż za nim. Szybkim ruchem wbiła mu broń
w plecy, a wiązki błyskawic zaczęły rozchodzić się po jego ciele. Nie krzyczał,
osunął się jedynie bezwładnie na ziemie. Czerwonowłosa odwróciła go plecami do
ziemi i przycisnęła go mocno nogą do podłoża.
- Jesteś słabym, nic nie znaczącym posłańcem Madary –
stwierdziła oschle widząc w jego oczach ból. – Przekaż mu od jego „ulubionej”
medyczki, że zostaję w wiosce jak najdłużej i niech da mi spokój, bo nie ręczę
za siebie – dodała opryskliwie i powolnym krokiem ruszyła w stronę Konohy. –
Nie pokazuj się tutaj więcej, bo następnym razem zabiję cię w sekundę, bez
zastanowienia – Odwróciła się na chwilę by rzucić mu gniewne spojrzenie. Ten
jedynie podniósł się z opanowanym wyrazem twarzy i zniknął w chmurze dymu.
Walka była genialna :D Ta Alice jest niezła, niech sobie jeszcze z kimś powalczy :D Opowiadanie cudowne *.* Czekam na następną notkę ^^
OdpowiedzUsuńCo ty chcesz wszystko opisałaś perfekcyjne a walka to już w ogóle ahh.. xD Kabuto-jak mnie ten gostek wkurza. Dobrze że mu Alice dowaliła ^^ Przez te jej moce mam wrażenie że jest wręcz niepokonana O.o
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy z niecierpliwością kochana :*
Przeczytałem właśnie wszystkie notki! Powiem jedno - genialne opowiadanie! Strasznie jestem ciekawe jak to się dalej potoczy! Niecierpliwie czekam na next! ^^
OdpowiedzUsuńCzyżby była tak stara jak sam Madara? To całkiem możliwe, skoro nawet Tsunade powiedziała, że mogłaby nazywać ją matką...
OdpowiedzUsuńWalka świetna. Opanowała trzy (wiatr, wodę, błyskawicę), czy wszystkie natury chakry?
Kabutomaru jak zawsze irytujący... =.=
No no dobrze kojarzysz, ale nie do końca^^ Niestety nie mogę jeszcze ujawnić wszystkich informacji, za wcześnie na to :D
UsuńNotka (jak zawsze) strasznie mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńMistrzowska walka *__* Ona mi się najbardziej dziś podobała!
Czekam na next ;)
Brak mi słów. Długo. Ciekawie. Czekam na next. *w*
OdpowiedzUsuńW końcu znalazłem czas doczytać twój blog po długiej przerwie, nie zawiodłem się i każdy następny czytałem z zaciekawieniem :). Alice to już powoli ja sam się boję, a to dopiero kilka wpisów. Tak trzymaj, czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńWow Jak zwykle niezły rozdział bardzo mi się podobał
OdpowiedzUsuńmożna powiedzieć ze boję się odrobinkę Alice ale to znaczy ze dobrze jest opisana:)
Jak coś priszę o poinformowanie mnie o nowym rozdziale
http://konoha-ninja-watashi-ami-desu.blog.onet.pl/
Świetna notka! I ta walka ;> jestem bardzo ciekawa co jeszcze potrafi Alice xD. Rozwala mnie to jak traktuje Kakashiego heh biedaczek... No ale zapewne coś za tym się kryje, ne?
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
Przepraszam, że tak długo nie komentowałam, ale brak czasu robi swoje. Nie nadążam z czytaniem notek na wszystkich blogach, więc muszę robić to stoponiowo. Na szczęście już niemal wszystko nadgoniła i będę na bieżąco :).