Czerwonowłosa zaraz po powrocie do Konoha zdała szybki
raport Piątej. Po niedługiej wymianie zdań skierowała swoje powolne kroki w
stronę mieszkania. Ostatnie dni były dość napięte i postanowiła odpocząć
trochę.
- Witaj Yuki – rzuciła otwierając drzwi, widząc leoparda
leżącego na kanapie.
- Trochę ci zeszło – mruknął zaspany, przeciągając się.
- Raikage nie chciał rozmawiać po dobroci, wiesz jaki jest
porywczy – oznajmiła, wzruszając ramionami i weszła od razu do kuchni.
- Jak go przekonałaś? – spytał zainteresowany, dreptając za
towarzyszką.
- Wygrałam z nim. – Odwróciła się z uśmiechem w stronę
zwierzaka.
- No tak, ty nie potrafisz inaczej załatwiać spraw – mruknął
ze zrezygnowaniem.
- Nic nie poradzę, że nie chcą rozmawiać po dobroci –
rozłożyła ręce na boki w geście bezradności. – A tak przy okazji, jak spisywał
się mój klon w szpitalu? – dodała, przygotowując posiłek dla siebie i
zwierzęcia.
- Nic nadzwyczajnego się nie działo – odpowiedział spokojnie,
wyczekując na swoją porcję.
- Świetnie, dziś trochę odpocznę, a jutro pójdę pracować –
stwierdziła z zadowoleniem i podała do stołu.
Po spożytym posiłku Yuki wybrał się na spacer, a dziewczyna
poszła wziąć gorącą kąpiel. Siedząc w wannie, niespodziewanie usłyszała pukanie
do drzwi. Nie zastanawiając się długo, wyszła i szybko owinęła się ręcznikiem.
Ruszyła by otworzyć. Kiedy to zrobiła, zobaczyła w drzwiach Kakashiego, który
stał jak wmurowany z czerwonymi wypiekami na twarzy.
- E-eto… - drapał się za głowę zakłopotany.
- Długo będziesz tak stał i mi się przyglądał? – spytała,
unosząc brew z lekką irytacją.
- Sumimasen! – Stanął jeszcze bardziej speszony na baczność,
odwracając głowę w bok. – Przyjdę później – dodał pośpiesznie.
- Przestań, wchodź – powiedziała, śmiejąc się pod nosem i
otworzyła szeroko drzwi by wpuścić mężczyznę do środka.
- Nie chciałbym przeszkadzać… - mruknął zawstydzony,
próbując nie patrzeć na czerwonowłosą.
- Chcesz żebym zmarzła? – zapytała złośliwie, widząc jego
skrępowanie.
- Nie nie! – Machał pośpiesznie rękoma na znak protestu.
- Więc na co czekasz – wskazała ręką na pokój. – Nie bój
się, nie wykorzystam cię – dodała szeptem z chytrym uśmieszkiem. Twarz
szarowłosego ponownie przybrała kolor bordowy. Po chwili wszedł niepewnie do
środka.
- Daj mi chwilę, zarzucę coś na siebie, żebyś nie musiał się
tak czerwienić na mój widok – rzuciła, śmiejąc się przy tym nieznacznie.
- Mieszkam sam, więc na co dzień nie mam takich widoków –
odpowiedział obruszony, zakładając ręce na piersi.
- A jakie to widoki? – spytała podejrzliwie, przybliżając do
niego swoją zaciekawioną twarz.
- Ehehe – złapał się za tył głowy w zmieszaniu, a wypieki
nie schodziły mu z policzków.
- Już nie będę cię męczyła. – Zaśmiała się, czochrając go po
czuprynie.
- Jesteś okropna – westchnął i spuścił głowę ze
zrezygnowaniem.
- Wiem. – Puściła mu oczko i poszła do sypialni. Wróciła po
chwili przebrana w zwiewną białą sukienkę. Hatake siedział na kanapie
zaskoczony wyglądem dziewczyny.
- No co? Źle wyglądam? – zapytała.
- Nie nie, wręcz przeciwnie – rzucił niepewnie trochę
zakłopotany.
- Więc w czym problem? – spytała z założonymi rękoma na
biodrach.
- Na co dzień po prostu wyglądasz inaczej – dodał
uśmiechając się w jej stronę.
- Dziś mam dzień odpoczynku, więc i wyglądać chyba mogę
inaczej? – Zwróciła się znacząco do rozmówcy.
- Tak tak, oczywiście – potakiwał głową.
- Napijesz się czegoś? – spytała, wchodząc do kuchni.
- Herbatę jeśli można – rzucił. Po chwili karmazynowooka
wróciła z dwoma gorącymi kubkami i usiadła naprzeciw gościa, dając mu jeden z
napoi.
- Co cię do mnie sprowadza? – zapytała, upijając łyk.
- Chciałem cię przeprosić – oznajmił szeptem, wpatrując się
w kubek. Alice zakrztusiła się po tych słowach.
- Mnie? – wydukała z trudem. – Niby za co?
- Nie byłem w porządku wobec ciebie na naszej misji. Nie
dość, że się sprzeciwiłem rozkazom, to jeszcze byłem niemiły – dodał niepewnie,
nie spoglądając na kunoichi.
- Przestań, przecież nic się nie stało. Rozumiem dlaczego
tak zareagowałeś – odpowiedziała z uśmiechem, opierając głowę o dłoń.
- Tak? – Spojrzał na nią zaskoczony.
- Nie chciałeś zostawić członka drużyny na pewną śmierć, a
zapewne zdziwił cię fakt, że znam Madare i z nim nie walczyłam – stwierdziła,
spuszczając wzrok.
- Masz rację. – Pokiwał głową.
- Nie martw się, wiedziałam, że wyjdę z tego cało. Madara
mnie nie skrzywdzi – mruknęła, mieszając łyżeczką w herbacie.
- Skąd ta pewność? – zapytał z zainteresowaniem, uważnie jej
się przyglądając.
- Kiedy był jeszcze dzieckiem, byliśmy przyjaciółmi –
zaczęła niechętnie.
- Co?! – Wstał z miejsca zaskoczony.
- Później, po kilku latach, się zmienił i nie był tą samą
osobą co kiedyś – dodała spokojnie.
- Ale skąd pewność, że nic ci nie zrobi? – spytał już
spokojniej, siadając.
- Wie dobrze, że nie należę do żadnej wioski i nie wiele
jest rzeczy, które trzymają mnie w jednym miejscu. Poza tym chce bym pomogła mu
w jego planie – kontynuowałam z powagą.
- Chce byś się do niego przyłączyła, do Planu Księżycowego
Oka? – nie dawał za wygraną.
- Tak, ze względu na moją siłę i umiejętności. Wie, że nie
będę w stanie go zabić i zapewne będzie mnie po prostu chciał wykorzystać –
dopowiedziała.
- Rozumiem, że nie chcesz do niego dołączyć? – zapytał
znacząco.
- Nie. Zbyt wiele mi odebrał i teraz jeszcze chce pomocy –
prychnęła niezadowolona.
- Pewnie nie jest ci z tym łatwo. – Spojrzał lekko
zmartwiony.
- Z czym? – Zwróciła się zaskoczona.
- Z tym, że twój były przyjaciel robi to wszystko –
powiedział z przejęciem.
- Nie przejmuj się, zdziwiłbyś się do jakich rzeczy można
przywyknąć – odparła, uśmiechając się delikatnie. Rozmowa trwała jeszcze przez
dłuższy czas.
- To ja będę się zbierał, niedługo mam misję. Dziękuję za
gościnę – oznajmił, wstając i kłaniając się nieznacznie.
- Nie ma sprawy, jesteśmy w końcu sąsiadami, więc możesz
wpadać w odwiedziny kiedy chcesz – stwierdziła radośnie i odprowadziła
mężczyznę do drzwi. Na niebie już od dłuższego czasu widniały gwiazdy, więc
Alice przygotowała kolację dla siebie i Yukiego. Zostawiła porcję dla zwierzaka
na stole, a sama udała się w objęcia Morfeusza by móc wcześniej wstać i pójść do
szpitala. Z samego rana przebrała się w bardziej odpowiedni strój i zarzuciła
swój biały płaszcz ze znakiem Yin-Yang na plecach. Przed wejściem do budynku
odwołała swojego klona, który na czas jej nieobecności zajmował się placówką.
Udała się do swojego gabinetu, witając się z pracownikami po drodze. Po
niedługim czasie ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę – powiedziała Alice, przeglądając papiery. Do pomieszczenia
weszła Sakura z plikiem dokumentów.
- Ohayō gozaimasu Alice-sensei
– przywitała się z uśmiechem.
- Ohayō Sakura, to
dla mnie te papiery? – zapytała z lekkim niedowierzaniem.
- Tak – rzuciła,
kładąc je na biurku. Kobieta westchnęła jedynie w odpowiedzi.
- Sakura – zaczęła.
- Tak? – spytała
różowowłosa, wychodząca powoli z gabinetu.
- Pojutrze z Ino
macie wolne, jednak tylko od szpitala. O 9 rano macie być na szóstym polu
treningowym, podszkolę was trochę – dodała nie odrywając głowy od wypełniania
papierów.
- Hai! – odparła z
powagą i wyszła.
Przez następne
kilka godzin dziewczyna wypełniała zaległe papiery, które jej klon nie zdążył
zrobić. Nic nadzwyczajnego się nie działo, póki na korytarzu nie rozległ się
spory szum. Przez drzwi wpadła ponownie przerażona i zdyszana Sakura.
- Sakura, co się
stało?! – czerwonowłosa wstała zdenerwowana, widząc stan podopiecznej.
- Kakashi-sensei,
on… - przykryła dłońmi usta, a z jej oczu popłynęły łzy. Alice z determinacją
zerwała się z miejsca i wyminęła dziewczynę, pobiegła w stronę głównego
wejścia. Kiedy zobaczyła na noszach nieruchome i zimne ciało mężczyzny, stanęła
zszokowana w bezruchu.
- Co się stało? –
szepnęła z trudem powstrzymując się od płaczu.
- Podczas misji
spotkał wroga – oznajmił jeden z medyków. Kobieta podeszła powoli do
szarowłosego i przeskanowała jego ciało, by upewnić się najgorszego.
- To na nic, jego
serce przestało bić godzinę temu – wtrącił niepewnie shinobi. Kunoichi nie
dawała za wygraną, sprawdzała dokładnie każdą część ciała mężczyzny. W pewnym
momencie jej oczy otwarły się szeroko.
- Zabieram go na
salę operacyjną, nikt nie ma prawa mi przeszkadzać póki nie wyjdę! Wracajcie do
swojej pracy! – wrzasnęła i zniknęła wraz z ciałem Hatake, zostawiając
zszokowanych pracowników. Ułożyła go na łóżku operacyjnym, rozcięła jego
ubranie (dop. Zostawiła oczywiście bieliznę^^) i przejrzała jego powierzchowne
rany.
- Z zewnątrz nie
jest źle – powiedziała do siebie, przygryzając wargę w zdenerwowaniu. – Nie mam
wyjścia – dodała cicho. Stanęła z boku Kakashiego, przyłożyła jedną dłoń do
jego klatki piersiowej, a drugą do głowy. Wokół jej rąk wytworzyła się zielona
poświata. Kobieta zamknęła oczy i skupiła się całkowicie. Wkrótce jasne światło
otoczyło ciało szarowłosego oraz medyczkę. Włosy dziewczyny rozpoczęły taniec w
powietrzu, a sprzęty wokół zaczęły lekko drżeć. Na czole Alice pojawiły się
kropelki potu, a ona sama z trudem oddychała.
- Jeszcze chwilę –
wydukała z trudem, nie przerywając leczenia. Po chwili na jej piersi pojawiła
się charakterystyczna pieczęć w kształcie okręgu. Zagryzła wargę w
determinacji. – Dalej, nie umieraj – dodała łamiącym głosem. Powoli skóra
shinobi zaczęła nabierać rumieńców i charakterystycznego koloru. Dziewczyna
wciąż nie odrywała rąk od poszkodowanego. Rany na jego ciele powoli się
zasklepiały, a on zaczął rytmicznie oddychać. Serce biło regularnie, a powieki poruszyły
się nieznacznie. Hatakie odzyskiwał przytomność, lekko otworzył oczy i spojrzał
w kierunku medyczki.
- Wystarczy już –
wyszeptał.
- Jeszcze chwila –
wypowiedziała ledwo słyszalnie, obdarowując go delikatnym uśmiechem.
- Stracisz zbyt
wiele sił – dodał już głośniej.
- Nic mi nie
będzie, odpoczywaj – odparła cicho, a on posłusznie zamknął oczy i zasnął.
Dziewczyna oderwała od niego ręce, włosy spoczęły na jej plecach, a dziwne
znaki zniknęły. Przykryła go kołdrą i opadła na łóżko stojące obok.
- Udało się –
szepnęła do siebie z uśmiechem i udała się w krainę snów. Obudziła się
następnego ranka, kiedy przez okno wpadały złote promienie słońca. Przeciągnęła
się na łóżku i podeszła do leżącego obok shinobi. Sprawdziła jego stan zdrowia,
ale nie było powodów do niepokoju. Spał spokojnie, jego życiu już nic nie
zagrażało. Po chwili wyszła z sali, by mógł w spokoju odzyskiwać siły. Na
korytarzu podbiegło do niej kilkoro
pracowników, wraz z Ino i Sakurą.
- Co z
Kakashim-sensei?! – zapytała z przejęciem różowowłosa.
- Wszystko w
porządku, żyje i odpoczywa. Nie przeszkadzajcie mu, osobiście będę go
monitorować – odpowiedziała pogodnie.
- To wspaniale! –
podskoczyły równocześnie młode kunoichi.
- A-ale jak? Jego
serce od dawna już nie biło? – spytał jeden z medyków, zaskoczony sytuacją.
- Właśnie po to
jestem tutaj ja – oznajmiła wesoło i udała się do swojego gabinetu. Opadła na
krzesło, wzdychając przy tym głęboko.
- Kolejny dzień
pełen niespodzianek – mruknęła i wróciła do zaległych dokumentów.
Jak mi ulżyło. Kakashi żyje, uff. No i widzę, że chyba nowy nagłówek, no nie? Ładniutki ^^ Kakashi to zboczeniec, młahahaha. Od zawsze to wiedziałam. Niech coś między nimi zajdzie... No wiesz... A zresztą, to Twoja decyzja. Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńUfff.... Już był strach o stracha... znaczy Kakasia ;P, ah no i widać, że coś się kroi między nim, a Alice ;D Czekam na kolejną notkę i Pozdrawiam :) Kamcia
OdpowiedzUsuńŚwietna scenka w domu Alice, widać Kakashi przywykł do obrazków a nie czegoś lepszego (huehue ^.^). Powtórzę Kireia, świetny nagłówek :). Ciekawe poświęcenie Alice dla Hatake, nie spodziewałem się tego, romans się kroi! :D Czekam na next i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńTy masz szczęście że nie zabiłaś mi Kakashiego! :D Ale..z kim on walczył, że go tak załatwił?? Wszyscy tylko romans i romans - no pewno że ja też chce by Alice częściej tak paradowała pod jego nosem w samym ręczniczku albo cosik ^^ Ale nie można zapominać o innych rzeczach, więc lepiej wspomnij kto tak urządził Hatake żebym wiedziała na kogo mam się wnerwiać :D Rozdzialik króciutki ale ciekawy, i choć pełen napięcia to przyjemny ;*
OdpowiedzUsuńŁoooo! Te jej umiejętności medyka są niesamowite! Potrafi przywrócić życie umarlakowi! *-*
OdpowiedzUsuńA ja prawie zawału dostałam gdy medyk powiedział, że Kakashi nie żyje! Q.Q
Też jestem ciekawa kto go tak załatwił, bo w końcu to jeden z najlepszych shinobi na świecie, który skoppiował ponad 1000 technik, Lustrzany Ninja, syn Białego Kła itd. xD
Super rozdział
Rozdział super! Jak inni jestem ciekawa kto go tak załatwił.
OdpowiedzUsuńP.S Przepraszam, że tak króciutko, ale mam dużo zaległości w opowiadaniach i dlatego staram się nigdzie nie rozpisywać.