sobota, 2 lutego 2013

"Od razu randka!"


Czerwonowłosa szybkim krokiem podążała ścieżkami Konohy. Kiedy na niebie rozbłysło jasne światło, przystanęła na chwilę i spojrzała w górę.
- Cholera czy ta pogoda zawsze musi reagować na moje nerwy – powiedziała do siebie gniewnie. Po chwili poczuła na swojej twarzy pojedyncze krople. – Pięknie, jeszcze deszczu brakowało – westchnęła zrezygnowana. Zarzuciła kaptur na głowę i ruszyła w stronę pobliskiego lasu. 

Niedługo po tym zatrzymała się na niewielkiej polanie, otoczonej przez gęstwinę drzew. Wyciągnęła kilka kunai z sakiewki i zaczęła rzucać po kolei we wszystkie drzewa. To był jeden ze sposobów, dzięki którym dziewczyna mogła się uspokoić. Wolała w ten sposób wyładować swoje emocje, niż niepotrzebnie robić to na ludziach. Gdy nie miała już czym rzucać, wyciągnęła ze zwoju swoje dwa Tachi. Chwyciła mocno za rękojeści i wymierzała po kolei ataki w pobliskie rośliny. Niebo powoli zaczęło się rozpogadzać, a pojedyncze promienie przebijały się przez jaśniejące chmury. Alice po kilkugodzinnym „treningu” powoli odczuwała zmęczenie. Kiedy słońce zachodziło za horyzont, czerwonowłosa przestała i pozbierała porozrzucane bronie. Na dworze robiło się coraz chłodniej, ruszyła powoli w kierunku centrum wioski. Po drodze wstąpiła jeszcze zjeść coś ciepłego w Ichiraku i skierowała się prosto do swojego mieszkania. Z samego progu przywitał ją Yuki.

- Długo cię nie było – rzucił, przeciągając się na kanapie.
- Byłam zajęta – bąknęła cicho i udała się do kuchni.
- Co się dzisiaj stało? – zapytał dreptając za towarzyszką.
- Nie wiem o czym mówisz – mruknęła, przygotowując ciepłą herbatę i jedzenie dla leoparda.
- Przestań się zgrywać, wszędzie rozpoznam tą burzę – przewrócił oczami.
- Byłam tylko lekko zirytowana – stwierdziła beznamiętnie.
- Lekko? – zironizował.
- Oj już jest ok, Kakashi mnie zdenerwował – odpowiedziała niechętnie i podała mu posiłek przed nosem.
- Czym to cię zdenerwował? – zapytał z zainteresowaniem, jedząc przy okazji.
- Powiedział, że nie wiem kim jest shinobi i nie powinnam sama się tak nazywać – odpowiedziała cichym tonem, sącząc powoli ciepły płyn.
- To ci dopiekł – oznajmił z lekkim uśmiechem.
- Taa, może miał trochę racji – spoglądała tępo w jeden punkt.
- Uspokój się, kto jak kto, ale ty wiesz to chyba najlepiej – powiedział, poważniejąc.
- Możliwe – mruknęła, wstając z miejsca. – Idę się odświeżyć i spać. Z samego rana mam trening z młodymi kunoichi – dopowiedziała chłodnym tonem.
- W porządku. Nie zadręczaj się niepotrzebnymi rzeczami – odparł, odprowadzając dziewczynę wzrokiem.

Alice po niedługim czasie leżała już w wannie, z pianą po samą szyję. Po godzinie rozmyślań wyszła z łazienki i poszła do swojego pokoju. Przebrała się w pidżamę, weszła do łóżka i momentalnie zasnęła. Obudziły ją złociste promienie słońca, przechodzące przez okno. Spojrzała na zegarek, była 8.
Wstałam w sam raz. Zapowiada się ładna pogoda, więc razem z tym pogodny dzień – uśmiechnęła się do siebie, wyglądając za szybę. Wyszła z łóżka, wybrała wygodne ciuchy i udała się do łazienki. Wzięła orzeźwiający prysznic i przebrała się w sukienkę do kolan, z rozcięciem z boku i obi przepasanym na talii. Na udach umieściła swoje sakiewki, a z tyłu za pasem umocowała swoje dwa miecze. Włosy spięła w wysoki kucyk i poszła przygotowywać sobie śniadanie. Yukiego nigdzie nie było.
Pewnie znów poszedł na misje – pomyślała, robiąc sobie kanapki. Zjadła, wypiła herbatę i skierowała się w stronę miasta. Było jeszcze trochę za wcześnie, więc wybrała okrężną drogę. Na miejsce dotarła przed 9. Plac treningowy był jeszcze pusty. Usiadła w cieniu i czekała na swoje podopieczne. Nie minęło 10 minut, jak zobaczyła podchodzącą różowowłosą. Zaraz za nią podążała Ino. Czerwonowłosa podeszła do nich i ukłoniła się.

- Ohayo Alice-sensei – powiedziały jednocześnie.
- Witajcie, od razu na wstępie powiem, że trening z Tsunade to było nic, w porównaniu z moim – uśmiechnęła się zadziornie. Dziewczętom od razu zmienił się wyraz twarzy. – Dobra, do rzeczy – spoważniała. Młode kunoichi wzdrygnęły się w strachu. – Sakura, wiem, że masz niewyobrażalną siłę, jednak brakuje ci szybkości i celności – mówiąc to przyglądała się Haruno, ta tylko przytaknęła. – Ino, tobie przydałaby się lekcja taijutsu. Wiem, że dobrze radzisz sobie w technikach swojego klanu, jednak brakuje ci doświadczenia w zwarciu – rzuciła z powagą, a tak lekko się zawstydziła. – Sakura jest trochę zahartowana po treningach z Kakashim i Tsunade, jednak nie dam żadnej z was taryfy ulgowej, jasne? – zapytała surowo.
- Hai! – odkrzyknęły wspólnie.
- Na czym będzie dokładnie polegał nasz trening? – spytała niepewnie blondynka.
- Będzie podobny do znanego wszystkim treningu Hatake, jednak w moim przypadku nie będzie pozyskania dzwoneczków, musicie po prostu mnie trafić – odparła z uśmiechem.
- Co?! – zdziwiły się.
- Może to wydawać się dla was proste, jednak zapewniam was, że tak nie będzie – oznajmiła wesoło. – Nie musicie się hamować, macie dać z siebie wszystko – dodała z determinacją w głosie. Ustawiła się w pozycji bojowej i pokazała dłonią by zaczęły. Pierwsza ruszyła Sakura, bez zastanowienia skumulowała chakrę w dłoni i wymierzyła pięść w stronę nauczycielki. Ta jednak z łatwością jej uniknęła.
- Za wolno – skwitowała, omijając jej kolejne ataki. Ino trzymała się z daleka, wyciągnęła swoje kunaie i niepewnie rzuciła je w stronę Alice. – Nie wahaj się Ino! – krzyknęła czerwonowłosa, pojawiając się za Yamanaką i popychając ją w stronę Sakury. – Jeśli nie weźmiecie tego na poważnie, nie będzie żadnych efektów. Wyobraźcie sobie, że walczycie z waszym najgorszym wrogiem i musicie chronić swoich przyjaciół – dopowiedziała z powagą. Młode shinobi spojrzały po sobie zdziwione, ale zaraz odwróciły się w stronę swojej sensei z determinacją w oczach.
- W porządku – powiedziała z zawziętością różowowłosa i ruszyła z kolejnym atakiem. Tym razem swoją chakrę zebrała w dwóch dłoniach i zaatakowała salwą ciosów. Na jej nieszczęście żaden z nich nie trafił. Alice omijała jeden za drugim.
- Więcej koncentracji, uderzasz chaotycznie! – krzyknęła w jej stronę, uderzając ją w klatkę piersiową. Dziewczyna odleciała kilka metrów w tył. – Ino, twoja kolej – mruknęła z lekką irytacją. Blondynka była lekko zszokowana tym jak Sakura dała się podejść, ale po chwili ruszyła przed siebie. Jej ataki były precyzyjniejsze, jednak zbyt wolne by mogły dosięgnąć ich sensei. – Szybciej! – warknęła, uchylając się przed ciosem. Zniknęła na chwilę z zasięgu oczu Yamanaki, aby zaraz pojawić się za nią i wymierzyć atak. Uczennica znalazła się na ziemi.
- To nie honorowe uderzać w plecy przeciwnika gdy nie patrzy – powiedziała zuchwale Haruno, trzymając ręce na kolanach.
- Mówisz? – na twarzy Alice pojawił się szyderczy uśmiech. – W porządku, nie będzie ataków od tyłu – dodała zadowolona, zakładając ręce na piersi. Sakura po chwili znalazła się przed kobietą i rozpoczęła kolejną salwę. Czerwonowłosa nic nie robiła sobie z tych ataków, bez problemu uniknęła każdego z nich. Uczennica powoli traciła cierpliwość i koncentrację, została ponownie uderzona w brzuch.
- Dobra to nie ma sensu – zaczęła kobieta. Dziewczyny patrzyły w jej stronę ze zrezygnowaniem. Po godzinie takiego wysiłku były już trochę zmęczone. – Nie dąsajcie się tak, trening jeszcze się nie skończył – dodała już weselej. – Trochę się zapomniałam, więc ułatwimy zadanie – mówiąc to wyciągnęła zza pasa swoje dwa miecze. Kunoichi spoglądały na nią ze strachem i niepewnością. – Łapcie, to wam pomoże – dopowiedziała i rzuciła swoją broń w stronę dziewczyn. Każda z nich złapała za rękojeść.
- Ale co z tobą sensei? – zapytała niepewnie Yamanaka.
- O mnie macie się nie martwić, poradzę sobie – odpowiedziała z pogodnym wyrazem twarzy. – Ok, zaczynać – podniosła głos i przygotowała się do walki. W jej stronę pobiegła Ino, po chwili słychać było tylko świst przecinanego powietrza. – Uważajcie, to nie są zabawki, są naprawdę ostre – oznajmiła poważnie, omijając ciosy blondynki. Nie widząc żadnych efektów, Sakura dołączyła do koleżanki i teraz obydwie atakowały czerwonowłosą. Każdy kolejny ruch mieczem był precyzyjniejszy. Dziewczyny dawały z siebie wszystko, mimo, że żadne ostrze nie dosięgneło ich przełożonej.

Po kilku godzinach widać było zmęczenie na twarzach dziewcząt, ciosy były już mniej dokładne i wolniejsze. Do trenujących powoli ktoś się zbliżał.
- Yo! – usłyszały znajomy głos. W tym momencie Alice drgnęła na te słowa i w ostatniej chwili uchyliła się przed klingą, a kilka kosmyków z jej kucyka poleciało na ziemię. Młode uczennice cofnęły się przestraszone, widząc zirytowanie na twarzy swojej sensei.
- Gomenasai – ukłoniła się Ino z lekkim strachem w głosie.
- Nie twoja wina – rzuciła z powagą czerwonowłosa. – Mogłeś poczekać chwilę Kakashi, prawie straciłam głowę – powiedziała chłodno, odwracając się w stronę mężczyzny.
- Gomene, nie wiedziałem, że to na poważnie – złapał się za głowę lekko zakłopotany.
- Ty żadnego ze swoich treningów nie traktujesz poważnie? – mruknęła z irytacją.
- Traktuje traktuje, ale ja nigdy nie daje uczniom swojego miecza – dodał z uśmiechem.
- Nie ważne, mogłam być ostrożniejsza – westchnęła ze zrezygnowaniem. – Czemu zaszczyciłeś nas swoją obecnością? – zapytała z lekką ironią.
- Chciałem z tobą pomówić – odpowiedział niepewnie.
- Słucham, właśnie mamy przerwę – przewróciła oczami.
- Wolałbym na osobności i w bardziej przytulnym miejscu – powiedział lekko zawstydzony. Za plecami czerwonowłosej można było usłyszeć chichoty.
- Kakashi-sensei chce powiedzieć, że chciałby się umówić z Alice-sensei na randkę – rzuciła Sakura, śmiejąc się przy tym nieznacznie. Hatake momentalnie zrobił się cały czerwony. Karmazynowooka tylko spojrzała na niego pytająco, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- To prawda? – zapytała pogodnie.
- Od razu randka! Po prostu chcę porozmawiać – oznajmił zmieszany, a czerwień z jego twarzy wciąż nie schodziła. Ino i Sakura ponownie wybuchnęły śmiechem.
- Dobra już dobra dziewczyny, koniec śmiechów. Nie zawstydzajcie już Kakashiego, wiecie, że nie jest zbyt dobry w tych sprawach – zwróciła się w stronę swoich uczennic, udając powagę. One tylko pokiwały głową z uśmiechem od ucha do ucha.
- Alice jesteś okropna – westchnął szarowłosy.
- Wiem – odpowiedziała wesoło i zabrała od młodych shinobi swoją broń. – Na dzisiaj kończymy, wznowimy trening jutro o 16 w tym samym miejscu  - dodała, chowając miecze za obi.
- Hai – przytaknęły i rozeszły się do swoich domów. Zbliżał się akurat wieczór.
- To gdzie mnie zabierasz na „randkę”? – zapytała, przyglądając mu się uważnie. Szarowłosy ponownie przybrał kolor czerwieni.
- Przestań, chciałem tylko porozmawiać – odpowiedział zawstydzony, drapiąc się po czuprynie.
- O tej porze chcesz ze mną porozmawiać w przytulnym miejscu? – drążyła z chytrym uśmieszkiem.
- A może sama chcesz się ze mną umówić, dlatego tak wypytujesz? – tym razem on przyglądał się jej z zainteresowaniem. Spojrzała na niego zaskoczona i lekko zmieszana, ale po chwili na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
– A nawet jeśli to co? Umówiłbyś się ze mną? – dodała zadziornie.
- Może – odpowiedział pogodnie i odwrócił się w stronę miasta.
- To gdzie mnie zabierasz? – spytała idąc u jego boku.
- Może BBQ, z chęcią bym coś zjadł – odpowiedział wesoło.
- Też z ochotą coś zjem, po tylu godzinach uników trochę zgłodniałam – oznajmiła z uśmiechem.
- Widziałem twój trening, szybka jesteś – rzucił, uśmiechając się w jej stronę.
- Muszę taka być – odparła lekko poważniejąc.
- Dlaczego? – zdziwił się.
- Często wymaga tego sytuacja – odpowiedziała już weselej. Po kilku minutach drogi dotarli na miejsce. Hatake wybrał stolik w najmniej zaludnionej części i usiedli naprzeciw siebie, z kartami w rękach.
- Cenami się nie przejmuj, ja płacę – rzucił pogodnie.
- No to już mało brakuje żeby to nazwać randką – zachichotała, spoglądając zza menu na szarowłosego.
- Przeszkadza ci to? – zapytał unosząc brew i patrząc w jej stronę z pewnością siebie.
- No no, już nie jesteś taki nieśmiały, co? – przekrzywiła lekko głowę uśmiechając się do niego.
- Przyzwyczajam się do twoich żartów – odpowiedział unosząc kąciki ust w górę.
- A może tym razem nie żartuję? – lekko spoważniała, ale nie przestała się uśmiechać.
- Może ja też nie żartuję? – spoglądał na nią pewnie. Ona tylko pokiwała głową i swój wzrok skierowała w listę dań.
- No dobrze, skoro ustaliliśmy, że to randka, to wyjątkowo pozwolę ci zapłacić – oznajmiła radośnie i wybrała potrawę.
- W porządku – przytaknął pogodnie.  

5 komentarzy:

  1. świetny rozdział ahh randka *.* kakaś zawstydzony normalnie buzia mi sie cieszyć nie przestawała :)
    Czekam na więcej :)
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, nie mogę się wprost doczekać przebiegu ^^ Fajny trening, wszystko fajne :D Podoba mi się to, jak Alice rozmawia z Kakashim ^^ Wyczuwam coś poważniejszego :D Życzę weny, pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mwahahahaha! Randka! Zakochana para~! xD
    Super ten trening. Sakura mówi, że uderzenia od tyłu są niehonorowe? To jest walka! Na wojnie (czasami też w walce) i w miłości (uhuhuhuhuhu~) wszystkie chwyty dozwolone! *O*

    OdpowiedzUsuń
  4. Muahahahaha, zacnie milordzie xD Trening opisany doskonale, a te przekomarzania między Kakashim a Alice... MIODZIO :D Białowłosy coś często się zawstydzał, ale nagle jak z czymś wyleci topotrafi zaskoczyć ^.^ Mam nadzieje, że wybaczysz mi tak późno napisany komentarz. Przeczytałam rozdział już dawno i chyba z pośpiechu zapomniałam napisać O.o Czytałam sobie drugi raz a tu patrze, że nic ode mnie nie ma! Gomen Alice-chan!
    Mam nadzieje, że niedługo znow uraczysz nas kolejną porcją Twojego świetnego opowiadania :*

    OdpowiedzUsuń
  5. SPAM.

    Zapraszam na opowieść Yuny Namikaze. Siostra 4 Hokage, która po jego śmierci uciekła z wioski. Po kilku latach dołączyła do Akatsuki spotykając tam swojego starego przyjaciela z wioski.

    in-the-dark-shinobi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń